coś się rodziło coś umierało
wśród rozchwianych drzew
gałązek trzeszczących
zapachu jagód
w mchach miękkich kobierców
z koralami konwalii
rodziła się miłość
oczekiwanie na dotyk
karbowane pnie brzóz
białe i czarne
przyjmowały uczucia
tętniące rozmarzeniem
słowa trwały
niecierpliwe tajemnicze
drgające niezbadaną siłą
cisza nastała lasu